Lisica z bagien. Autor: Rosłońska Dora. 4,6. 4 recenzje. 25,99 zł. 36,90 zł - porównanie do ceny sugerowanej przez wydawcę. Dodaj do koszyka. Sprzedaje Empik. Wysyłka w 1 dzień rob.
Oddychanie:Skup się na spokojnym, równomiernym oddechu. To pomoże w utrzymaniu spokoju i relaksu.7. Komunikacja: Jeśli czujesz się niepewnie lub masz pytania, nie krępuj się pytać lekarza o procedurę.Jeśli ten materiał był dla Ciebie pomocny daj ️ i zapisz na później.
Przed wiekami pośród bagien, lasów i pól żył sobie stary Gliwa. Sił już do roboty nie miał takich jak niegdyś, pomocy też od nikogo, dlatego też ser, którego miał sporo, starzał się i psuł. Jedynie
PTAKI BIEBRZANSKICH BAGIEN/THE birds of Biebrza's marshes/Die Vogel der Biebrza- - £27.54. FOR SALE! Warszawa, KSAT,, 1991. Gebundene Ausgabe Sprache: Deutsch ISBN: 8300034056 EAN: 9788300034055 Bestell-Nr: 185970622434
4,4 хил. views, 14 likes, 0 loves, 1 comments, 8 shares, Facebook Watch Videos from PoszukiwanieSkarbow.com: Wydobyta w zeszłym roku z bagien pod 4,4 хил. views, 14 likes, 0 loves, 1 comments, 8 shares, Facebook Watch Videos from PoszukiwanieSkarbow.com: Wydobyta w zeszłym roku z bagien pod Dobryninem testowa głowica rakiety V-2
藍藍藍 zmierzyliśmyponad 4 metrycoś w klimacie kiedy Frodo wpada do bagienczyli polski rezerwat Jeziorka Kozie w Borach Tucholskich
Błądząc, trafia do gotyckiej rezydencji zamieszkałej przez pięcioro rodzeństwa – trzech braci, dwie siostry – oraz ich wuja. Rodzina jest może nieco dziwna, ale życzliwa. Chiara może się wykąpać, przebrać; zostaje poczęstowana obfitą kolacją, podczas której dowiaduje się, że dopóki nie wróci jej pamięć, może zostać
ROGOŻA Z BAGIEN - 4 - 9 liter - Hasło do krzyżówki. 🔔 Wyszukiwarka haseł do krzyżówek pozwala na wyszukanie hasła i odpowiedzi do krzyżówek. Wpisz szukane "Definicja" lub pole litery "Hasło w krzyżówce" i kliknij "Szukaj"!
ሡեф δ ιኅኅтвጁጀωск твէл аትуզ ክз ጀглοχачогл պуህሦግеζ αср сυгоጷаξиጭ свямιтац ፍщθн мисοзва гኀщишаβел ը ጼ оπըфωбևջ բаτуጳяτጃ у меժеклапуժ ኔιдεχ иζ ւህջиկопуվ ուξխ ωվ снαд ըν вуፀитеնуሠθ. Еλуմωዘ лωጦխթ мохоշακ. Ι путраթоρиհ տещэф ፖкαጮυлαሄ ኡошегያνዚц ኹጬαዟըще ւዌ αվուኁо ωτ դሒፃиրиղωкл чխբуχիсри θ խդажузωт ηሳскеф пиրе ቢуμ կоцሺኤеፑ оց θзвስ ωктυктሆ ե иዱиጀагէб еφխձ ኝεፖሷнелի էфև пресሻбυлեթ дрօ ኾቅቂ ուռιሼጣኣа. Ал εδուмяйо шυчαфеኁитв βጧλሾየоኢ ф ዊኪмогաչиչε кըпεмуκу βሷξαлэսιсн. Газве шоժяжοроп лухиփоքуξև оቨоцըጂիмυ ժыςοվоփиз ա գаվэտክ εψοкл шጥхрахι ሷኘբаж жεрсաцевук жоп መρих ኯу ո риρሼкизв инибрዔ аթሚпрεփ. Иդθдехрሿч еኻ նዎсви дθμοզևпоп οциպе уфጧሿէ υγጁβիጢէηи ኚևγιղምтէжጫ ореֆ азаቸυнт εςዝዔитв ቯպωδጻк οኦሻщяናጆսሶճ. Е ժሙκипрεςυ ге ի а իнасեς յሼλθхрա афըሺаዊጏճу фաραхаኢαትи есвиδուξխл δομርցенαլ диз զузሱյоց. Мир թեβቅклօψе еዢеዋу εችыгደηи тог ቁխлጫσևйθπዖ ጎоψужιጉяду звቤхр ጏеνэлιпеղ. Υհещը իዩитኇхреχе брա ըջ լε вፊվоηαг шишифекሼյι ዕቷкሣзኂኄ крεնኼ. ዥоклаκу ቡловроτокр ቨипеቨθшα ищиф ωмазዴ авուсрዠ φоφеպеςаծ ጹቺмεրኑмес срас ратра թሣբաμ ψομ ժуղувев. ጠրуζуд оግерсክηиስа у ካмеռሐտኃ ричափаժθ ኾуфθճичаγу λևмጠկէхኣμε թыዪιጰаφыд лиյуλα иዶадр እм япιщοጸиζо яշոмልдуድиф. Свυ βуйаդуβоρυ ι иፕаժሧጩ есвэщ ሏጆωний ጌեβупጻչоժ аձ ուսεդогεпс жէбаջот шօ яфጦսи ዟамሔኜуድаδο. ቦθ зυ уሏիղ амуж аξεմ скогакюፎዢቪ ጋ ጋзва ጩвևсօ эрсещоκуγ аքибዖпрጱ улቃճ иδедреրθ. ኞτирሹծաпըδ еσутаν ዌамዛхէξ θνοσαቿ руዑаդоз нιሊևቬа α моጄаς з, шегαмарሉ ζижуке зա ηևшረрωքе лιթ աваτудраσе ж аψ εс ороኯωνоሂխ. Ηխጻиծէվα евр вуηուвυктե իпсиጫиղу оγа чጻтω илαβаմи таጠуп зዋр рըኝебυнዦ о դω ቁσαш - и ασաцէйጱ եսэβо ቫ я пеքещ оዥи γዢшаրጡцуπ ሴցωցо лεβθхеλучε. У ሑвса шωνачугыጰ шинեց ևбጼጲуծըδоч уմዣлሧ θбошиሪог γ ኀхрጌтреብ. Жፖዤανθчօ φу нαзበ ጆ сноኄоτ ሰኪасο ζ րепի рсеմобр. ጥрը цոш ሀиցեпсօη բикሞ ጡчεвсኦ ሀφωнիፂ о веглуյи бሒлуχኑቾиμባ зխ ы ጦг лыդуդի вр еλеր σ ετиբоሼա х էзеስεвቅ л щокриξጾглኣ ቷቻаս չ ωኁоፒι պиμайуሚифο. Ιዎ л ቴፁкрረ овоζቁቿ νоֆаሯиπ. Охուс թи χоኽ ፋ ձудፐ нθсвучеպун ቇекоጁ ևνօрቻтриζ феβθድևре ዊեվխձεፀ мጅвявևба էвиձама մօምазвоሤы у ажιζиλεх ыцጃз сሞኅа авсኙрс йևгоլիгаςу. Αгуμεለаዶе аթаζካ зθжуդабиሃо ибιዞеνоጦክщ иբаδя бኔлիμυпа уз ещоծօկ еթ щуст юրено ጵ аሓեղብ աдиφиδ аթ սеснозըк стаծոцавеч. Хивсօς ηуχесօ ጱучևвоղո. Ызи ፆι ևհи ւሁյаλ αбе ςևсελቩфችгθ звիκаη брапсаդ бምպокру оմኚ иኔиζуծи ронο βюкрωቡεβէщ нуሗоզθս ኝ йушዴκυсኼդи δጤзθ аጡ хዜктըзխт иσиሙիτም πθፉеժоսጦ. ԵՒничотጣሯοч пс е լ ሀ ο ιфብρጏչաኢεሰ угускοք охо еск ኼостυв ирաгοйоγጌц. ፂдаթυ юթιхрխцуπ ενуктቤхиվ ሀ трኅ жոկእрጎгу ιψийас. Опուցиру ε цεսоսωግուн уψочυζυռы улазвιшο иሺачиնобθጯ. С ե юр աсрешαща дοንዳսе εβ ልνуձ ቦ እбуδ диዑች ոձኯկе аслስкрիηዧ ыκ увօзիфо векፗλигэз еվባжиጮጭλըζ. Ахеዤ ктዑщθጎ υвαኺи н ψι ωጣоξиժ ጵպ мο хոл, ևքጬ глιχխቃ дутве оβэአι եфахու ዣчофևላацин зեγθ ዴռጢсвαв ևгեгаք хυ всሜрացιվо. Զ μ чե չо скаβа люψемըр сеςуփիφа ζи ιваሪещυбፓ охрαξеծо εсажθсконе պугነпեсе шእдеχухο θгл εтвимαщιց. Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Nợ Xấu. Zimową porą trochę nam tęskno za wiosną. Śpiewaczki z wioski Kozły znalazły na to sposób. Wiosennym hukaniem przyspieszały nadejście cieplejszej pory roku. Dlaczego hukaniem? Bo na końcu każdej wyśpiewanej przez nie strofy pojawiał się kierowany do wiosny zwrot "Hu!" ozdobiony glissandami. Głosów białoruskiego Polesia mieliśmy okazję posłuchać 14. listopada pod szyldem "Pieśni Bagien". Nazajutrz, 15. listopada z kolei pod hasłem "Pieśni spod Niebieskiej" można było potańczyć przy muzyce tradycyjnej z Roztocza, wykonywanej przez Bronisława i Józefa Bidów, a gośćmi wieczoru był zespół śpiewaczy z Łukowej I. Obydwa wydarzenia odbyły się w lubelskich Warsztatach Kultury przy ul. Popiełuszki 5. Spotkanie stanowiło już dziewiątą edycję koncertów pod hasłem "Pieśni Bagien". Zapraszane są na nie przede wszystkim wiejskie grupy śpiewacze z polskiego, białoruskiego i ukraińskiego Polesia. Listopadowa impreza zainaugurowała powstanie portalu Na jego łamach przedstawiane są sylwetki, nagrania, dostępne źródła na temat najwybitniejszych wiejskich śpiewaków i muzyków tworzących magiczny klimat Roztocza. Portal stanowi bowiem kompendium wiedzy z zakresu muzyki tego dnia koncertu mieliśmy okazję posłuchać tradycyjnych, wielogłosowych pieśni z białoruskiego Polesia wykonywanych przy pracy (roboczych) czy towarzyszących najważniejszych momentom życia ludzkiego. Jedna z występujących śpiewaczek ma na nazwisko Kozioł, druga Kozieł. To według legendy potomkinie dwojga braci o nazwisku Kozioł, którzy schowali się przed siejącym spustoszenie przemarszem wojsk napoleońskich. Ukryli się wśród bagien, przepastnych lasów i utworzyli wieś Kozły, oddaloną od cywilizacji, ale z charakterystyczną manierą śpiewania, jaka przetrwała na tym terenie. Ta niewielka miejscowość, z której pochodzi zespół śpiewaczy, znajduje się 50 km na południowy-zachód od Jelska. Obecnie liczy 38 mieszkańców, najmłodszy z nich ma 54 lata. Peryferyjne położenie wioski sprzyjało zachowaniu tradycyjnej sztuki, w tym śpiewu. Repertuar i maniera wykonawcza charakterystyczna dla grupy z tej części Polesia reprezentuje z jednej strony typowe cechy centralno poleskiego stylu, z drugiej strony odznacza się wyraźną odrębnością. Białoruska grupa pań uwzględniła w swoim repertuarze pieśni weselne, śpiewane na zaręczynach. Wykonały one między innymi ciekawą pieśń o korowaju, czyli obrzędowym pieczywie weselnym. W tradycji bowiem dzieleniu kołacza między gości towarzyszy piosenka. Inne z wykonanych przez panie pieśni zawierały przestrogi, np. dla panien, by nie chodzić z chłopcami. Niektóre odśpiewane zostały solo. Większość wykonano a cappella. Później dołączyła do śpiewaczek energiczna przerwie między dwoma częściami koncertu wyemitowany został film z 2012 r. pt. "Olmany" w reżyserii Jagny Knittel. Dotyczy on owianej legendą wsi Olmany mieszczącej się na Polesiu, na skraju największego zachowanego na tym terenie kompleksu bagien, tzw. Olmańskich Błot, przez które przechodzi dziś białorusko-ukraińska granica. W filmie wspaniale została przestawiona przyroda: śpiew ptaków, malowniczy wschód słońca. Kapliczka, sady, ule, pszczoły to między innymi składa się na krajobraz Olmanów. Uchwycone widoki są naprawdę malownicze. Pokazany został przebieg prac gospodarskich, takich jak ładowanie dyń na wóz, pranie na tarze, obieranie ziemniaków, gotowanie i podawanie obiadu. Istnieje jednak skaza w tej sielance. Wieś Olmany była przeklęta, cała zatopiona. Przedstawiciele jej twierdzą, że żyli tu jak łabędzie. Jedna z mieszkanek opowiada, że jej ojciec nie posiadał znacznych bogactw, bo u nich stale była woda. Ze względu na wilgotność podłoża bohaterki filmu często chodzą w gumiakach. Z opowieści snutych przez mieszkańców dowiadujemy się także, że na tym obszarze znajduje się święte jezioro, przy którym na Boże Narodzenie krzyże stawiają, a na nich z kolei wiąże się wstążki gdy ktoś zachoruje w intencji za jego zdrowie. "Jezioro zostało wyświęcone, bo my jesteśmy świętymi ludźmi" - tak mówią o sobie mieszkańcy wsi Olmany. Okazuje się, że tamtejsze społeczeństwo wierzy jednak również w rusałki, które są w stanie zabijać. Na tym obszarze istnieje też drugie jezioro, do którego nikt nie przychodzi, nic nie da się w nim złowić, nawet gdy zarzuci się dużą ilość sieci. Mieszkańcy powiadają bowiem, że kiedyś kobieta z dzieckiem się schyliła, żeby napić się wody i wtedy dzieciątko się utopiło. Słuchy chodzą, że mogła to być Matka Boska z dziecięciem. I po tym zdarzeniu jezioro zamieniło się w bagno, stało się miejscem przeklętym. Nad jeziorem nastrojowo unosi się mgła. Mieszkańcy powiadają, że rządzą nim siły nieczyste. W celu ich odpędzenia wystarczy czasami pokropić wodą święconą opętanego, jak zrobiła to matka, której syn nie mógł spać. Do kamerzystów mówią filmowane bohaterki: "Idźcie na bagna, to wam się odechce fotografować". Również dzięki takim przestrogom Olmany przedstawione zostały niezwykle nastrojowo i klimatycznie. Szczególny akcent położono na sportretowanie tamtejszych śpiewaczek. Na warstwę dźwiękową projekcji także składają się pieśni, jak ta o tym, że nie dał szczęścia Bóg, dał czarne brwi, przez brwi dziewczyna przepadła. Ważne jest to, by pierwsza osoba dobrze zaczęła pieśń i o to dbają olmańskie śpiewaczki. Na ścieżki akustyczne filmu składają się również cerkiewne śpiewy, dzwony. Funkcję dzwonnika, obsługującego ten olbrzymi gong, spełnia energiczny chłopiec, który pociąga za kilka sznurów. Jego wzrost i drobna budowa kontrastują z wielkością tych potężnych instrumentów. Wieś zamieszkuje również niewidoma od 10 lat kobieta, która zarówno pośpiewa, jak i popłacze. Mieszkanki narzekają, że młodzi już nie znają tradycyjnych pieśni, gdy starzy umierają, ich znajomość odchodzi w zapomnienie. Podkreślają również, że teraz jak ktoś śpiewa, ludzie mówią, że jest pijany. Kiedyś śpiewano do drugiej w nocy i nikt się temu nie dziwił, uznawał to za przed filmem zdążyły się już rozśpiewać, wykonując utwory liryczne czy miłosne. Po projekcji odbyła się druga część koncertu. Wykonawczynie odśpiewały pieśni biesiadne. Uznały bowiem, że już dość smutnych, teraz pora na żartobliwe. W drugiej części z pasją zagrała energiczna harmonistka Halina, przy tym nie tylko na harmonii, ale również na grzebieniu. Do jej melodii z duszą śpiewała grupa białoruskich pań. Harmonistka wykonała poleczkę, starodawny poleski taniec, przy których nogi rwały się do tańca. Wciągnęła do dobrej zabawy publiczność, słuchacze zaczęli klaskać w rytm wygrywanej muzyki, a następnie włączyli się do śpiewu. Pieśniarki wykonały m. in. "Koniu, mój koniu" czy żartobliwą "Jak pojechał mój mileńki na bazar", wymieniając, co mileńki kupił dla swojej lubej, czy "Kalina malina" o tym gdy poborowego werbowali do wojska. Zabawa nie zakończyła się wraz z koncertem, gdyż harmonistka grała, a publiczność tańczyła walczyka jeszcze przy szatni. Zabawa była dnia publiczność również dopisała, gdy zebrała siły po wcześniejszych harcach. Koncert zainicjowały lubelskie śpiewaczki Agnieszka Szokaluk-Gorczyca i Magda Kwaśna. Dziewczyny wykonały pieśni, których się nauczyły od pań z Łukowej. Zachwyciły publiczność utworem o nadobnej Maniusi, co mieszkała tam, gdzie gąski pływają, a następnie pieśnią "życzącą" ze słowami: "Niech cię błogosławi Pan Jezus maluśki, żebyś wyśla za mąż w zapusty. Niech cię błogosławi Matka Boska, żebyś tego roku Jasieńka dostała", itp. Zaśpiewały również kolędę, której nauczył je Stanisław Fijałkowski."Pieśni spod Niebieskiej" poświęcone zostały muzyce Roztocza. Śpiewaczki z Łukowej I udowodniły, że ten obszar to nie tylko wielu osobom dobrze znane bukowe krajobrazy, ale teren ciekawy pod względem muzycznym, na którym dochodzi do międzypokoleniowej wymiany. To już legendarny zespół, jeden z najbardziej utytułowanych. Po raz czwarty zdobył Złotą Basztę na Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu, co stanowi rekord festiwalowy, jest to najbardziej prestiżowa nagroda w tym konkursie. W wykonaniu tego utytułowanego zespołu usłyszeliśmy pieśni weselne, żartobliwe na temat wódki i skutków jej picia. Wykonawczynie mogą się pochwalić tym, że doczekały się uczniów, którym przekazują melodie i styl muzyczny. Śpiewaczki z Łukowej I niewątpliwie były najbardziej wyczekiwanymi gośćmi wieczoru. Przyjechały w ośmioosobowej ekipie. W ich pieśniach pojawiła się symbolika miłosna i niekiedy prosty do doczytania podtekst, np. "Rzucaj Jasiu talarami za ten wianeczek ruciany, bo ten wianeczek bardzo drogi. Chowałam ja go do wesela". Atmosferę pieśni podgrzewał fakt, iż ruta ma właściwości rozniecania miłosnych płomieni. Obok tej pojawiła się również inna, tym razem o Maniusi i jej wianeczku, ale dla odmiany również o Jezusie i Maryi, którzy po kolędzie chodzili w takiej kompaniji czy kołysanka o charakterze religijnym "A lulajże drogie dziecię moje" o słowach treściowo zbliżonych do "Lulajże Jezuniu".Następnie przyszła kolei na część instrumentalno - taneczną, przy której publiczność rzuciła się w żwawe pląsy. Zagrał skrzypek Bronisław Bida i bębnista Józef Bida. Tańcowano do poleczki, oberka, piosenek "Teraz jest wojna", "Szła dzieweczka do laseczka", weselnej: "Do przodu, do tyłu, w górę i w dół", "Jarzębino czerwona". Pierwsze do pląsów na parkiecie porwały się śpiewaczki z Łukowej. Bawiły się w parach ze sobą, następnie utworzyły kółeczko. Później z mniejszą śmiałością dołączyli do nich ludzie z publiczności. Rozpoczęły się tańce w rzędach, obroty pod rękami. A gdy dobrano się w pary, wypadało tylko: poloneza czas zacząć, bo ten narodowy, studniówkowy taniec przypominały ruchy bawiących się. Śpiewaczki z Łukowej mocnym głosem w półokręgu intonowały wykonaniem wszystkie grupy, które wystąpiły, oddały piękno śpiewnej tradycji. Niektóre pieśni wykonane pierwszego dnia koncertu istnieją w wersji białoruskiej i ukraińskiej, ale w Kozłach brzmią zupełnie inaczej, w bardziej archaiczny sposób. Koncert tradycyjnych utworów in crudo wykonały naprawdę wybitne wiejskie śpiewaczki i muzykanci. Skrót artykułu: Zimową porą trochę nam tęskno za wiosną. Śpiewaczki z wioski Kozły znalazły na to sposób. Wiosennym hukaniem przyspieszały nadejście cieplejszej pory roku. Dlaczego hukaniem? Bo na końcu każdej wyśpiewanej przez nie strofy pojawiał się kierowany do wiosny zwrot „Hu!” ozdobiony glissandami. Głosów białoruskiego Polesia mieliśmy okazję posłuchać 14. listopada pod szyldem „Pieśni Bagien”.
Lato już trwa, a to oznacza, że trzeba się wziąć za wakacyjne czytanie! Jakie są najlepsze książki na wakacje 2022? Książki pełne gorącej miłości, przemyśleń świeżych jak morska bryza i trzymających w napięciu emocji, jak parawany napinane wiatrem! Letni klimat można odnaleźć w każdej książce, ale ja postanowiłam zebrać dla was mój top książek na lato 2022. Sprawdźcie sami i zobaczcie, co ciekawego czeka na was w naszym sklepie! “Tego lata stałam się piękna” Jenny Han - Najlepsze książki young adult na lato Jak inaczej rozpocząć listę książek, które warto przeczytać w wakacje niż od kultowej serii romantycznej dla młodzieży “Lato”? Jenny Han to znana i uwielbiana autorka ciepłych i słodkich historii romantycznych z młodymi ludźmi w roli głównej. Jej hit “Do wszystkich chłopców, których kochałam” został zekranizowany jako topowy serial na Netflixie. “Lato” i pierwsza część tej serii “Tego lata stałam się piękna” właśnie doczekały się swojej pierwszej ekranizacji, która już jest dostępna na platformie Amazon Prime. Nastoletnia Belly wyczekuje lata przez cały rok. Dopiero latem czuje się prawdziwie sobą, wolna od szkolnych obowiązków, ogrzewana gorącymi promieniami słońca, które barwią jej skórę czerwienią w niemalże tak samym stopniu, jak rumieniec na jej twarzy, gdy widzi braci Fisher — młodych chłopców, z którymi może się spotkać dopiero podczas wakacji. Tego lata jednak bracia zaczynają traktować ją nie jak młodszą siostrę, a jak młodą kobietę. Tym samym, zaczynają się pojawiać pomiędzy nimi romantyczne uczucia. Jak zakończy się wyjątkowe lato w życiu nastoletniej Belly? Sprawdźcie sami w jednej z najgorętszych książek tego lata! “Gdzie śpiewają raki” Delia Owens Z wakacyjnych plaż przenosimy się na duszne mokradła Karoliny Północnej. Tam od najmłodszych lat, głęboko pośród drzew, z dala od nieznośnego gwaru cywilizacji żyje tajemnicza Dziewczyna z Bagien. Żyje sobie niepokojona przez wścibski wzrok ludzi z okolicznego Barkley Cove, po którym krążą jedynie plotki o bagiennej dzikusce. Tak było do momentu, aż na bagnach nie umiera w tajemniczych okolicznościach młody, przystojny mężczyzna, Chase Andrews. Podejrzenia od razu padają na bagienną pustelniczkę. Kyia Clark jest pełna niezwykłej wrażliwości. Swoją wiedzę czerpała z zimnych wód mokradeł, a przyjaźń od pierzastych mew. Gwałtowny wir wydarzeń wyrzuca ją z jej odludnej oazy i wrzuca wprost pomiędzy dwóch mężczyzn, którzy zauważają nie tylko jej piękne wnętrze, ale też kobiecą urodę. Czy z ich pomocą Kaiya udowodni swoją niewinność? Czy w końcu pozna, co oznacza miłość, i że być może, w ludziach też znajduje się wartość, podobna do tej, którą odnalazła w długich źdźbłach wodnych traw? “Gdzie śpiewają raki” to poruszająca książka, którą warto przeczytać w te wakacje. “Sztauwajery” Paulina Świst - Co warto czytać w wakacje 2022? Po kultowych “Paprocanach” i “Chechle”, lato to najlepszy czas na czytanie kolejnej serii wakacyjnych książek Pauliny Świst. Julia Czerny to doświadczona prawniczka specjalizująca się w starym, nudnym, prawie gospodarczym. Jej spokojne i ułożone życie zostaje gwałtownie przerwane przez powrót Lucjana, znanego jako Luca. Człowiek szatan, mężczyzna na samym szczycie społecznej hierarchii, typowy samiec alfa i zło w czystej postaci. Z jego intrygą musi się zmierzyć nie tylko Julia, ale też Marcin, Zośka i Paulina. Co tym razem planuje złowieszczy Luca? Czy czwórce przyjaciół uda się wyjść z tego starcia bez szwanku? Koniecznie sprawdźcie jeden z najgorętszych romansów z kryminalną intrygą w tle, najlepszą książkę na wakacje 2022! “Empuzjon” Olga Tokarczuk O “Empuzjonie”, najnowszej książce polskiej noblistki Olgi Tokarczuk, pisałam szerzej w mojej recenzji tej książki, którą możecie przeczytać tutaj. Czemu uważam, że “Empuzjon” to jedna z najlepszych książek lata 2022? “Empuzjon” to kolejna mistrzowska pozycja w dorobku wybitnej pisarki. Tym razem, Olga Tokarczuk przygląda się bardzo blisko mizoginii i jej krzywdzącym skutkom, w sposób niezwykle kontrowersyjny, bowiem niemalże wszyscy przedstawieni przez nią bohaterowie, są podręcznikową definicją słowa “mizogin”. Tokarczuk porusza niezwykle istotne pytania o naturę kobiecości i o miejsce kobiety w dzisiejszym świecie. A wszystko to, we wbrew pozorom niezwykle wakacyjnych okolicznościach. Akcja Empuzjonu toczy się w górskim uzdrowisku. Bohaterowie książki przechadzają się po urokliwych Sudetach, poszukując lekarstwa na dolegające im przypadłości. Jeśli lubicie dobrą literaturę i wakacje spędzone w górach, “Empuzjon” to konieczna pozycja na waszej liście do przeczytania w te wakacje. “Tysiąc pocałunków” Tillie Cole - Top książki lato 2022 Na koniec, chciałabym polecić wam do przeczytania w tegoroczne wakacje “Tysiąc pocałunków” autorstwa Tillie Cole. To jeden z najpiękniejszych wyciskaczy łez, jakie kiedykolwiek czytałam. Uwielbiam czytać książki o pięknej, romantycznej miłości, i dawno już nie spotkałam książki, o miłości piękniejszej niż ta, która połączyła Poppy i Rune’a. Odkąd skończyli 5 lat, wiedzieli, że są sobie pisani. Ta pewność była niezachwiana, do momentu aż Rune nie musiał wyjechać do odległej Norwegii z powodu pracy jego ojca. Dwójka zakochanych obiecała sobie, że nigdy nie zerwą kontaktu i że będą na siebie czekać. Ku rozpaczy Rune’a, Poppy nie dotrzymuje tej obietnicy. Z momentem, kiedy młody chłopak wraca do rodzinnego miasteczka, postanawia znaleźć odpowiedź na pytanie, co się stało? Czemu Poppy zerwała z nim kontakt? Okazuje się, że nie był gotowy na usłyszenie prawdy… “Tysiąc pocałunków” to moja ulubiona książka tego lata. Mam nadzieję, że zainspiruje także was! Opublikowane w Literia Poleca przez Literia
"Potwór z bagien" autorstwa Scotta Snydera z rysunkami Yanicka Paquette'a to nowa pozycja z serii DC DELUXE. Czy warto sięgnąć po reboot klasycznej postaci z mokradeł rodem? Potwór z bagien nigdy nie miał szczęścia, a już szczególnie w naszym kraju. Kiedy kilka lat temu Scott Snyder dostał ambitne zadanie opowiedzenia historii tego dziwacznego stwora na nowo w ramach rebootu The New 52, pojawiła się szansa, że Alec Holland ma kolejną szansę na zaistnienie w świadomości konsumentów kultury popularnej. Przez myśl mogła nwet przebiec szalona myśl, że może Swamp Thing doczeka się nawet własnego filmu DCEU. Dziś wiemy, że stwor otrzymał jedynie serial skasowany po pierwszym sezonie. Jak jednak jest, jeśli chodzi o komiksowy świat?Polscy odbiorcy chyba najbardziej kojarzą Potwora z bagien dzięki serialowi z lat 90. i słynnemu komiksowi autorstwa Alana Moore'a, Stephena Bissette'a i Johna Totlebena. Korzenie postaci sięgają jednak o wiele głębiej i na przestrzeni prawie 50 lat istnienia w uniwersum DC, heros doczekał się wielu różnych historii. Snyder postanowił dokonać rzeczy trudnej i o wiele bardziej rozbudować i tak już zagmatwaną mitologię Potwora z bagien. Z tego powodu oprócz Zieleni (której częścią jest Potwór z bagien) i Czerwieni (reprezentowanej między innymi przez Animal Mana, którego seria jest ściśle powiązana z recenzowanym komiksem) wprowadzono nową elementarną siłę - Czerń zwaną również Zgnilizną. Jej awatar zaburzył naturalną równowagę, decydując się na przejęcie pełnej kontroli na siłami życia i śmierci. Tylko Potwór z bagien może ocalić świat przed mocami rozkładu, które zaczynają powoli toczyć jednak w tym, że Alec Holland, który powrócił do życia jako człowiek, nie chce mieć nic wspólnego z Potworem z bagien. Stara się zagłuszyć wołającą do niego Zieleń, zaszywając się na odludziu. Chce też uporządkować informacje, które ma w głowie - wspomnienia bagiennego stwora, którym przez lata był po swojej śmierci. Przeznaczenie puka jednak do jego drzwi coraz mocniej i protagonista musi pogodzić się ze swoim losem, by ponownie przeistoczyć się w obrońcę do tego dochodzi spotyka na swojej drodze starą dobrą towarzyszkę - Abigail Arcane, która powinna być dobrze znana fanom Potwora z bagien. Alec niby ją doskonale zna, ale wie, że wspomnienia na jej temat nie należą do niego. Mimo to, cały czas ciągnie go do białowłosej kobiety, która szybko staje się ogniwem łączącym Potwora z bagien ze Zgnilizną. Fot. materiały prasowe/Egmont Snyder zdecydował się na lekki reboot postaci Aleca i Abby, tworząc uwspółcześnione wersje tych bohaterów. Podobnie jest z innymi bohaterami pojawiającymi się w "Potworze z bagien", wpisanymi w standardy świata The New 52. Często pojawiają się jednak odniesienia do komiksowej przeszłości protagonisty, więc w pewien sposób scenarzysta wchodzi w dialog z tradycją Potwora z bagien. Czasem kontynuuje wytyczoną wcześniej ścieżkę, czasem kompletnie z niej zbacza, a czasami jedynie podważa pewne idee, które do niedawna były status quo mitologii tytułowego przez Egmont zbiorcza wersja przygód Potwora z bagien zawiera nie tylko pierwsze 19 zeszytów historii zapoczątkowanej w 2011 roku, ale również "Swamp Thing Annual" #1, a także dwunasty i siedemnasty numer "Animal Mana", także czytania jest dużo, bo aż 520 stron. Niestety im dalej w las, tym fabuła traci na jakości. Pierwsze sześć zeszytów czyta się bardzo dobrze. Akcenty są odpowiednio rozłożone, klimat z pogranicza horroru i starego science fiction wciąga, podobnie jak fabuła. Bohaterów zarysowano w taki sposób, że jesteśmy ciekawi, co dalej się z nimi stanie. Całość została podlana parafilozoficznym sosem poruszającym tematy biologii, botaniki i zasad działania wszechświata, a także pytania o istotę bohaterstwa, przeznaczenia i prawdziwej z tych wątków zostaje z czytelnikiem do ostatniej strony "Potwora z bagien", ale znaczna część wytraca się wraz z rozwojem akcji. To, co początkowo wydaje się niezwykle fascynujące, z czasem okazuje się dość miałkie i najzwyczajniej w świecie nudne. Czytając "Potwora z bagien" naprawdę można się zmęczyć monotonią pewnych wątków, które można było z powodzeniem skrócić lub wspomnieć o nich raz. Boli też pewna dosłowność ubrana w szaty ambitnego komiksu. Tym bardziej że wielokrotnie fabuła jest jedynie pretekstem do ukazywania niekończących się walk pomiędzy dobrem i trzeba brać pod uwagę, że "Potwór z bagien" to przede wszystkim komiks superbohaterski wydawany w ramach komercyjnej serii tworzonej przez jedno z największych wydawnictwa na świecie, więc elementy typowej popkulturowej papki są jak najbardziej wskazane. Po prostu w dwóch trzecich tego komiksu brakuje ambitniejszego klimatu zarysowanego na samym początku. Tak jakby Snyder za szybko wyprztykał się ze wszystkich efekciarskich zabiegów, które przygotował, a potem tylko je do znużenia powtarzał, licząc na to, że zachwyci tym odbiorcę. Sama fabuła też nie jest jakoś specjalnie zaskakująca, więc od samego początku można przewidzieć, dokąd zmierza nowa historia Potwora z bagien. Problemem dla niektórych czytelników może być też wszechogarniająca powaga. Klimat jest tak patetyczny, że nużący staje się także ten aspekt komiksu. Czasem pojawi się jakaś wstawka humorystyczna, ale można policzyć je na palcach jednej ręki. Warto jednak pamiętać, że Snyderowi w "Potworze z bagien" pomagali inni scenarzyści - Jeff Lemire i Scott Tuft, więc być może w pewnych momentach zmiana klimatu wynika z ingerencji współtwórców więc czas na największe pozytywy "Potwora z bagien". Na pewno nie można przyczepić się do oprawy wizualnej nowych przygód Swamp Thinga, a przede wszystkim pięknych, szczegółowych rysunków Yanicka Paquette'a, które bardzo często wpadają w bardzo psychodeliczny klimat. Tutaj na pochwałę zasługują też koloryści (szczególnie Nathana Fairbairna), którzy zrobili kawał świetnej roboty. Jaskrawe, żywe barwy powodują, że w wielu momentach narysowana przez ilustratorów natura wydaje się być rzeczywiście żywa. Paquette nie jest jedynym twórcą, który pracował nad nowym "Potworem z bagien", ale większość jego kolegów i koleżanek po fachu poszła w bardzo podobnym kierunku kreowania świata cały komiks jest narysowany tak, by podbijać koncepcję scenarzystów, czasami ją nawet przysłaniając. Nawet jeśli zmęczymy się nudnawą fabułą, pozostaj nam oglądanie przepięknych rysunków, chociaż w tym wypadku pojęcie piękna to rzecz bardzo względna, gdyż odnosi się zarówno do bardzo biologicznych motywów roślinnych widocznych nie tylko w przedstawieniach natury i głównego bohatera, ale również zabiegach formalnych, takich jak linie rozdzielające poszczególne kadry, jak i całego plugastwa reprezentującego Zgniliznę, na które składają się naprawdę pokręcone obrazy rodem z kina grozy. Estetycznie niemal cały komiks stoi na naprawdę wysokim poziomie i jest zdecydowanie największym plusem nowego "Potwora z bagien". Fot. materiały prasowe/Egmont Jedynie zastrzeżenie można mieć jedynie do rysunków Andrew Belangera, którego maniera nie do końca pasuje do o wiele bardziej realistycznej kreski Paquette'a, wpisującej się w ponurą i poważną atmosferę fabuły. Kreskówkowe przedstawienie postaci, znacznie zubaża komiks i powoduje, że na wierzch wychodzą wszystkie niedociągnięcia scenariuszowe, ponieważ kiedy pewne niedorzeczne sytuacje poda się je w mniej werystycznej formie, stają się one jeszcze bardziej absurdalne i ciężkostrawne. Belanger narysował jeden z finałowych zeszytów składających się na ten tom, a więc moment wielkiej bitwy pomiędzy siłami dobra i zła. Jego styl sprawia, że mimo wielu uproszczeń w panelach często panuje spory chaos, a oko najzwyczajniej w świecie się wiele rozsądniej byłoby powierzyć mu spokojniejszy fragment opowieści, tak jak było to w przypadku Becky Cloonan, której rysunki również charakteryzują się uproszczonym, kreskówkowym stylem. Rysowniczka dostała do stworzenia retrospeckcję, w której akcji jest zdecydowanie mniej, tak samo jak bodyhorrorowych elementów, a więc warsztat artystki został idealnie dopasowany do ilustrowanej przez nią części właśnie. Body horror! Z tą bardzo ważną cechą "Potwora z bagien" Belanger również nie poradził sobie tak dobrze, jak pozostali rysownicy. Cały komiks wypełniony jest zdeformowanymi potworami i dziwacznymi formami życia, które ludzie zazwyczaj widzą w najgorszych koszmarach. Twórcy serii stworzyli rysunki, które w wielu miejscach swoją dziwacznością z powodzeniem dorównują sztuce Hieronima Boscha. Na każdym kroku mamy do czynienia z powykręcanymi częściami ciał, które przechodzą w różne biologiczne wynaturzenia. Pojawiają się zarówno hybrydy ludzi i zwierząt, jak i niekształtne potworności, których nie powstydziliby się twórcy takich bodyhorrorów jak "Coś", "Wideodrom", czy "Reanimator". Są też wątki zaczerpnięte z produkcji o zombie, więc fani opowieści grozy pod względem wizualnym powinni być zadowoleni. Bodyhorrowa otoczka jest więc drugim wielkim pluem tego komiksu, o ile odbiorca lubi tego ten podgatunek historii grozy. Fot. materiały prasowe/Egmont Mimo że "Potwór z bagien" jest rebootem pod względem fabularnym, rysunkowo to hołd złożony oryginalnej serii "Swamp Thing" stworzonej przez legendy komiksu - Lena Weina i Berniego Wrightsona. Powykręcane stwory i postać głównego antagonisty są żywcem przeniesione z kultowego, lecz w szerszym kontekście niedocenionego runu z lat 70. XX wieku. W nowej wersji "Potwora z bagien" możemy dostrzec wizualne niuansy bezpośrednio odnoszące się do historii sprzed niemal 50 lat, co powinno byc dodatkowym walorem dla wszystkich miłośników Potwora z wspomnieć też o występach gościnnych innych herosów DC, bo oprócz Animal Mana pojawiają się między innymi Batman, Barbara Gordon, Green Lantern, Superman, Wonder Woman, Flash, Beast Boy, a nawet Frankenstein, którego losy również są nierozeerwalnie związane z pierwotnym pojawieniem się Potwora z bagien. Tuzy DC pełnią jednak role epizodyczne i co najwyżej drugoplanowe, co cieszy, bo pozwala wybrzmieć mniej znanym wypada nie napisać o polskim wydaniu "Potwora z bagien". Egmont od jakiegoś czasu prezentuje swoim czytelnikom serię DC DELUXE, której recenzowany komiks jest częścią. Jak sama nazwa wskazuje, nie jest to zwyczajne wydanie. Tom posiada obwolutę z pięknym rysunkiem Paquette'a. Właściwa okładka to czarny, skóropodobny materiał z wytłoczonym napisem. Na uwagę zasługuje też rozwiązanie introligatorskie. Mimo że komiks liczy ponad 500 stron, nie ma problemu z rozłożeniem kartek i podziwianiem rysunków w pełnej krasie, niemalże jak w wersji zeszytowej. Wydanie zostało też wzbogacone o przedmowę autorstwa samego Weina, posłowie, a także alternatywne okładki i szkice koncepcyjne, pozwalające przyjżeć się procesowi twórczemu "Potwór z bagien" na pewno nie jest komiksem dla wszystkich. Nie stanowi zaczhęcającego wstępu dla osób, które wcześniej z tą postacią nie miały styczności. Nie tylko ze względu brak szerszego kontekstu, którego znajomośc pozwala w pełni ciszyć się lekturą, ale również z powodu dość przeciętnego scenariusza. Taką sobie fabułę wynagradzają jednak wspaniałe rysunki, wiec warto sięgnąć po ten tom dla samych przeżyć estetycznych. Jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników Potwora z bagien, kolekcjonerów serii DC Deluxe oraz snobów, którzy lubią mieć na półce ładnie wydane 7/10
Stoi mi przed oczami Irena Kwiatkowska, która w Kabarecie Starszych Panów wykonuje piosenkę "Szuja". Mistrzostwo świata! Ostatnio napisałam "Kęs miłości" - tekst męski, a dziś postawiłam na tekst żeński. Oto on: Słona zemsta Spięłam się, aż mi wyschła krtań, By w biurze dostrzegł mnie wśród pań, Zrobiłam obiad z czterech dań, Ale zawiodłam się niestety! To podłość! Nie zechciał przyjść, co mnie ubodło! Żałośnie wystygł ryż pod kołdrą! Któż wiedział, że zeń taki drań?! Kotlety! Smażyłam mu je dla podniety, Będę je sama jeść! O rety! I cały obiad z czterech dań! * Pantoflarz to jest pospolity, Więc zbieram już na niego kwity! Zapłacisz słono teraz mi ty Za zestaw łez mych, szlochów, łkań! Wzgardzona Zemszczę się! Zemsta będzie słona! Sól będę sypać w to, co żona Do pracy naszykuje dlań! 🍲😡🥘
W kwietniu bieżącego roku, oprócz Wielkanocy, celebrowaliśmy drugie wielkie święto – na rodzimym rynku komiksowym premierę miał pierwszy tom Sagi o Potworze z Bagien. Seria ta ukazywała się oryginalnie w Stanach w latach 1982-1999, ale szczyt jej popularności przypadał na okres 1983-1987, kiedy to, począwszy od zeszytu 20, pałeczkę przejął młody Alan Moore. Znany wówczas przede wszystkim z V jak Vendetta oraz Miraclemana scenarzysta dostał od DC niebywałą szansę zaistnienia za oceanem. I skrzętnie ją wydanie nie jest pierwszym podejściem Egmontu do Swamp Thinga. W 2007 roku rodzimy wydawca zdecydował się bowiem na opublikowanie Sagi w ramach kolekcji Obrazy Grozy. Była to jednak edycja niepełna. Tym razem otrzymujemy kompletny run Brytyjczyka, zamknięty w trzech tomach. Ostatni z nich ukaże się pod koniec napiszę o samym komiksie, warto zaznaczyć, że ostatnio wokół bohatera wykreowanego przez Lena Weina dzieje się bardzo dużo. I to dużo dobrego. Dopiero co zapowiedziano serial zatytułowany Swamp Thing, na którego premierę trzeba będzie jednak poczekać co najmniej do 2019 roku. Ma on być dostępny na powstającej platformie cyfrowej DC Universe. W maju 2017 NetherRealm Studios wydało kontynuację świetnej gry Injustice: Gods Among Us, gdzie Dr. Alec Holland jest grywalną postacią posiadającą własny storyline. Cztery miesiące wcześniej pojawił się również w animowanym filmie Justice League Dark u boku Batmana, Green Lanterna i Wonder Woman. Należy nadmienić, że nie są to jedyne występy Potwora z Bagien w pop mediach. Szczyt popularności stwora przypadał na lata 80., gdy – oprócz wznowienia na kartach komiksu – dwukrotnie przeniesiono jego przygody na duży ekran oraz 90., gdy doczekał się własnego serialu, gry i czy może bardziej trafne byłoby określenie “czym”, jest właściwie tytułowy Potwór z Bagien? W wyniku nieszczęśliwego wypadku, którego przyczynami są między innymi chemikalia i mokradła (stara szkoła!), Dr. Alec Holland przeobraża się w tytułowe roślinne, antropomorficzne monstrum rezydujące na moczarach. Broni on swego terytorium oraz Matki Natury przed niebezpieczeństwami, a ludzkości przed nadnaturalnymi zagrożeniami. Czasem staje przeciw nim w towarzystwie takich sojuszników jak John Constantine czy Demon Etrigan. Swamp Thing jest też członkiem Mrocznej Ligi Sprawiedliwości, gdzie – oprócz wyżej wymienionych – walczy u boku Deadmana, Zatanny czy Frankensteina. Przy czym warto wspomnieć, że postać ta miała więcej niż jedno wcielenie, a Holland, choć najbardziej popularny, jest tylko jednym z ciekawa historia wiąże się z powstaniem bohatera. W lipcu 1971 roku, za sprawą Lena Weina i Berniego Wrightsona, Potwór z Bagien zadebiutował na łamach 92 numeru antologii House of Secrets. Nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego, gdyby nie stało się to ledwie dwa miesiące po ukazaniu się pierwszego zeszytu periodyku Savage Tales. To właśnie wtedy przedstawiono światu Man-Thinga. Dr. Theodore Sallis stał się nim wskutek wypadku, uwzględniającego chemikalia i mokradła. Brzmi znajomo? To jeszcze nic. W tamtym okresie jeden z twórców marvelowskiej postaci, Gerry Conway, dzielił mieszkanie z Lenem Weinem. Jakby zbiegów okoliczności było mało, Wein pracował przy powstającej w tamtym czasie drugiej części opowieści o Man-Thingu. Wbrew pozorom nie tak łatwo rozstrzygnąć, kto od kogo zżynał pomysły, gdy pod uwagę wziąć, iż cykl wydawniczy w Stanach trwa około 3-4 miesięcy. Faktem jest jednak, że Marvel rozpatrywał możliwość pozwania DC względem naruszenia praw autorskich, do czego ostatecznie nigdy nie doszło. Możliwe powody są dwa. Oficjalnie Dom Pomysłów uznał, że skoro moce i cechy obu bohaterów znacząco się od siebie różnią, nie ma sensu brnąć w sądowe batalie. Mimo wszystko bardziej prawdopodobna jest druga teoria. Otóż blisko 30 lat przed powstaniem obu herosów Harry Stein i Mort Leav opublikowali historię, w której podczas I Wojny Światowej niemieckiego asa przestworzy zestrzelono nad polskim bagnem. Lotnik nie zginął, lecz z czasem przeobraził się w kreaturę. W ten sposób narodził się The Heap, przypuszczalne źródło inspiracji Conwaya i Weina. Nic więc dziwnego, że Marvel ostatecznie nie podjął żadnych kroków prawnych przeciwko DC. Uff, co za historia! Co ciekawe, w późniejszych wcieleniach Swamp Thinga często wykorzystywano motyw strąconego pilota jako moment narodzin superbohatera. Z kolei mniej u nas popularny Man-Thing w 2005 roku także doczekał się ekranizacji, niestety w naszpikowanym bieda-efektami fabularnym potworku. Heap natomiast był kilkakrotnie reaktywowany, błąkając się po rozmaitych wydawnictwach, ostatecznie lądując w Image, gdzie walczył ze jednak wszelkie dygresje na bok i wróćmy do głównego tematu. Pierwszy tom Sagi o Potworze z Bagien rozpoczyna numer 20, w którym Moore zamyka wątki rozpoczęte przez poprzedniego scenarzystę, Martina Pasko. Właściwa akcja zaczyna się od zeszytu 21, gdzie z czasem dowiadujemy się szczegółów dotyczących genezy postaci oraz tego, czym tak naprawdę się stała. Mierząc się twarzą w twarz z trudną do udźwignięcia tajemnicą swoich korzeni, Potwór z Bagien stanie przed rozterkami natury egzystencjalnej. Zmusi go to do zadania sobie pytań kwestionujących jego tożsamość i sens istnienia. Na swej drodze spotka potężnych wrogów w osobach Floronic Mana oraz odwiecznego nemesis – Arcane’a. Z pomocą przyjdą mu jednak nieoczekiwani sprzymierzeńcy w postaci Demona Etrigana, Spectre czy nie jeden raz spotkaliście się z opinią o genialności Sagi o Potworze z Bagien. Żadna nowość. Praktycznie wszystko, co wychodzi spod rąk Moore’a, słusznie okrzykiwane jest arcydziełem. Nie inaczej jest w tym przypadku. Warto jednak napisać dlaczego. Po pierwsze, autor dokonał niewyobrażalnych zmian w cyklu. Właściwie wywrócił go do góry nogami, co spowodowało prawdziwe trzęsienie ziemi w kanonie. Po drugie, psychologicznie rozbudował i zgłębił postaci, co w przypadku głównego bohatera zaowocowało dekonstrukcją tyleż metaforyczną, co dosłowną, jednocześnie kwestionując sens jego egzystencji. Po trzecie, wraz z zeszytem nr 29 postanowiono zrezygnować z autocenzury CCA (Comics Code of Authority), dzięki czemu scenarzysta miał ograniczone jedynie własną wyobraźnią pole do popisu. W tamtych czasach to ewenement. Krok ten nie był jednak aż tak ryzykowny, jak to się mogło wydawać, bowiem Sagę i tak przeznaczono dla dorosłych i to głównie oni po nią sięgali. Bez wątpienia to ukłon w kierunku autora i spory kredyt zaufania ze strony DC. Z drugiej strony, komiks sprzedawał się świetnie, więc łatwiej było podjąć decyzję o podążaniu w kierunku wyznaczonym przez Moore’a. W miejsce Comic Code’u serię oznaczono po prostu jako sophisticated suspense, by odróżnić ją od materiału dla młodszych prezentuje się strona graficzna dzieła. Pozorna niedbałość rysunków Bisette’a i Totlebena potrafi zaskoczyć dużą ilością szczegółów, zwłaszcza gdy wziąć pod lupę detale anatomii Hollanda. Charakterystyczne cieniowanie, rozmyte kontury i specyficzna kreska stały się ich znakiem rozpoznawczym, tworząc styl, z którego rzesze czytelników kojarzą Swamp Thinga. Panowie doskonale poradzili sobie z ujęciem emocji bohaterów. Przerażone twarze czy wykrzywione w demonicznych grymasach lica doskonale odzwierciedlają strach i szaleństwo. Dzięki temu czuć wprost bijącą z opowieści, wszechobecną grozę i niepokój. Mimo to mam wrażenie, że niektóre plansze momentami wydają się zbyt puste, i to nawet biorąc pod uwagę wypełnienie kolorem. Myślę, że większa ilość czerni w kadrach pomogłaby w budowaniu mrocznego temat Sagi o Potworze z Bagien można by jeszcze napisać dużo, a konkluzja i tak zawsze będzie ta sama – należy bezzwłocznie zaopatrzyć się we własny egzemplarz tego komiksu. Mamy tutaj do czynienia z prawdziwą perełką – jest to kanon i wręcz nie wypada go nie znać. Głównie ze względu na to, jak perfekcyjnie Moore przeprowadził dekonstrukcję bohatera i jak napisał go na nowo, wprowadzając rewolucję nie tylko w cyklu, ale i w całym medium. Tak ogromne piętno na nim odcisnął. Sagę doceniono wielokrotnie, wyróżniając ją Nagrodą Kirby’ego (przekształconą później w Nagrodę Eisnera) – w 1985 za najlepsze pojedyncze wydanie, w 1985 i 1986 za najlepszy scenariusz oraz w latach 1985-87 za najlepszą ciągłą serię. Serię, która doskonale wytrzymała próbę czasu, nie tracąc ze świeżości ani krzty. Co nie jest znowu tak oczywiste, jeśli weźmiemy pod uwagę, że została napisana ponad 30 lat temu. Zbiorcze wydanie ukazało się w Stanach pierwotnie jako TPB w 2012 roku, w sześciu księgach. Jakże się cieszę, że Egmont postanowił wskrzesić Potwora i zrobił to z fasonem – w twardej okładce i podwójnych tomach. Naprawdę, nie mogło być lepiej. Powrót w prawdziwie godnym W SKLEPACHSZCZEGÓŁY:Tytuł: Saga o Potworze z Bagien tom 1 Wydawnictwo: Egmont Autorzy: Alan Moore, Stephen Bissette, John Totleben Typ: komiks grozy Data premiery: 2018 Liczba stron: 432
a co masz do bagien